sobota, 4 lipca 2015

Sianokosy

Dziś rano wybrałam się na spacer z psem. Obeszłam cały zakupiony przez nas niedawno teren i niejednokrotnie musiałam przecierać oczy ze zdziwienia. Oczywiście, wiedzieliśmy na co się porywamy (generalnie rzecz biorąc). Wiedzieliśmy, że 25 hektarów ziemi to dużo. Wiedzieliśmy, że uporządkowanie i zaplanowanie takiego terenu będzie się wiązało z ogromem pracy. Ale chyba w najśmielszych wyobrażeniach do głowy nam nie przyszło, że samo odsłonięcie terenu będzie takim wyzwaniem.

Skoszenie trawy nie stanowiło większego problemu. Już pierwszego dnia naszego pobytu na wsi do domu wszedł okoliczny gospodarz. Wszedł, bo musicie wiedzieć, że na wsi pukanie do drzwi bywa zbędną kurtuazją. Po co pukać, a tym bardziej dzwonić i się zapowiadać, skoro gospodarze mogą być w ogrodzie lub na polu i i tak nie usłyszą dzwonka.


Jak wszedł, tak powiedział, że jutro może przyjechać trawę skosić. Ucieszyliśmy się bardzo, bo na całym terenie trawa sięgała mniej więcej do piersi. W pewnym sensie można powiedzieć, że kupiliśmy kota w worku, a konkretnie ogromną działkę w trawie. Przed zakupem obeszliśmy teren tylko pobieżnie, sprawdzając główne miejsca i przynosząc ze sobą do domu po kilka kleszczy. Nauczeni czasem spędzonym w Warszawie, że nie ma nic za darmo, zapytaliśmy za ile to koszenie. Na to nasz sąsiad zdębiał i musiał się dobrze zastanowić przed odpowiedzią.

- Za ile? - powiedział. - Ze trzy dni się zejdo. I kolejne trzy bedzie schło. Potem zbiore.

Gdy już chciałam się dopytać o cenę tego zabiegu ogrodniczego, Darek kuksnął mnie w bok. A po czasie uświadomił. Przecież, że nasz sąsiad za darmo nie kosił. Kosił za siano dla swoich koni. A gdy zebrał już dla nich jedzonko z naszych łąk i pól, okazało się, że nas czeka jeszcze nie lada robota. Trawę trzeba było jeszcze wykosić wokół każdego drzewa i wokół każdego krzaczka. Zajęło nam to dwa tygodnie, a korzystaliśmy z pomocy trzech silnych mężczyzn. Nadal nie skończyliśmy, ale widać już światełko w tunelu. Widać również kilka innych rzeczy. Okazało się na przykład, że mamy na naszej działce hydrant. Okazało się też, że na skraju działki stoi bardzo stara i klimatyczna latryna. Po co ją tam ktoś postawił, skoro w budynku dworku są cztery toalety... Nie wiem. Ale zapach zmusza nas do zastanowienia się nad rozbiórką.


Przy okazji okazało się coś jeszcze. Okazało się, że mnóstwo drzew dosłownie zarosło chaszczami i samosiejkami. A trzeba Wam wiedzieć, że drzewa stanowią ogromną wartość tego terenu. Niektóre z nich mają po 200 lat i tworzą zabytkowy kompleks parkowy.

W następnym rzucie czeka nas więc oczyszczanie terenu z krzaków i zarośli. A w pierwszej kolejności odwiedziny u konserwatora zabytków. Trzymajcie kciuki, by się nie okazało, że nie możemy ruszyć ani jednego krzaczka ;)


9 komentarzy:

  1. Piekne tereny, ciekawa jestem wnętrz, bardzo proszę w kolejnym poście inwentaryzację wnętrz :) dworek pod konserwatorem? pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dworek na całe szczęście nie. Na szczęście dla nas, bo byłoby z tym niezłe urwanie głowy. Na nieszczęście dla dworku, bo na przestrzeni lat każdy kolejny właściciel to coś dobudował, to coś zmienił. Jesteśmy na etapie gromadzenia informacji o pierwotnym wyglądzie dworku. Chcemy ten wygląd przywrócić. Przynajmniej w jakimś stopniu. Wnętrza się pojawią, a jakże. Post w przygotowaniu :)

      Usuń
  2. Pięknie tam macie... Czuć entuzjazm z czytanych postów, czuć tą radość i ekscytację.
    Gratuluję posiadłości i chęci jej zagospodarowania. No i życzę osiągnięcia celów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem entuzjazm, a czasem załamanie rąk. Bo aż żal, że gdzieś na przestrzeni lat tę posiadłość tak zaniedbano. Tyle tu piękna, ale na razie jeszcze jest zarośnięte i zakurzone :)

      Usuń
  3. Zuziu, sprowadzę Cię troszeczkę na ziemię. Na wsi się puka, to nie jest średniowiecze. Nie wiem kto Ci takich bzdur nagadał, bo chyba nie Darek który mieszkał dwie wsie dalej. Nie wiem czy to ma być fikcja literacka czy zwyczajnie zapomnieliście jak się mieszkało na wsi. Kupowanie czegoś za pare milionów i pisanie że wcześniej oglądało się pobieżnie... Przecieram oczy ze zdumienia JAK MOŻNA! Oczywiście życzę Wam jak najlepiej, ale zejdź na ziemię. To że zamieszkałaś w Dworku nie znaczy że cofnęłaś się w czasie. I pamiętaj że Ci ludzie to tacy sami ludzie jak Wy. Pukają, są wykształceni a dodatkowo często ciężko pracują w przeciwieństwie do Was. Pozdrawiam i bawcie się w swojej bajeczce dalej. Oby Wam wyszło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że się puka. Ale gdy się jest w ogrodzie i pukania najzwyczajniej w świecie nie słychać, to się wchodzi. I nie ma w tym nic złego. Nasze drzwi pozostają przez cały dzień otwarte, nie tylko z powodu upałów. Wciąż ktoś nas odwiedza, zagląda. A nas to cieszy. Gdybyśmy z kolei mieli tak złe zdanie o ludziach mieszkających na wsi, z pewnością nie przeprowadzalibyśmy się tutaj. Myślę drogi Anonimowy, że odebrałeś ten wpis bardzo osobiście, w dodatku bardzo negatywnie. Zupełnie niepotrzebnie. Natomiast Twoich osobistych wycieczek na temat naszej ciężkiej pracy i bawienia się w bajeczce... Nie skomentuję. Jest w Tobie wiele złośliwości i powierzchowności, ale to Twój problem, nie nasz. Życzę Ci szczęścia w Twojej własnej bajce. Jeśli kiedyś do nas zajrzysz (a z komentarza wnioskuję, że nas znasz), na pewno przyjmiemy Cię gościnnie. Bez względu czy zapukasz, czy nie ;)

      Usuń
    2. Nie znamy się dlatego może odbierasz to jako złośliwość a nie szczerość. Nie zazdroszczę i nie dlatego to piszę ale każda bańka mydlana kiedyś pęka. Jeśli wiesz o czym mówię. Oby Wasza szybowała długo bo zderzenie z rzeczywistością boli. Pozdrawiam i powodzenia

      Usuń
    3. Przykro mi, że takie są Twoje doświadczenia życiowe. Każdy wcześniej, czy później zderza się z rzeczywistością i to zwykle jest bolesne. Skoro się nie znamy, to zaufaj mi na słowo- kilka takich zderzeń już miałam. Tym bardziej zapraszam Cię do nas na kawę. Pogadamy, powspominamy i może uda mi się Ciebie przekonać do istnienia bajek ;)

      Usuń
  4. Sam nie wiem jak odbierac Twoje wypowiedzi "Anonimowy/a" ?
    Z jednej strony atakujesz a z drugiej zyczysz powodzenia i pozdrawiasz? Slaby poziom sarkazmu niestety swiadczy o tak popularnym w tym czasie tzw "bolu dupy" . Nie wiem czemu tak, lecz gdybys znal troszke autorke wpisow to wiedzial bys na czym polega jej styl pisania. Milo, przyjemnie i wesolo. Dokladnie te same 3 slowa okreslaja Zuzie. Radze skorzystac z zaproszenia i udac sie na kawe. Oczywiscie wypadalo by potwierdzic termin wizyty hahahhaha :) Pozdrawiam z daleka.
    A tak na marginesie to tez bede anonimowy.... a co, w "internetach" kazdemu wolno :)

    OdpowiedzUsuń